ATHLETIC CLUB - VALENCIA




Jak trwoga, to do Aduriza
Relacje Mikołaj Zimoch @18.09.2016 | Przeczytano 1994 razy
Partidazo na San Mames zakończone zwycięstwem Athleticu.
Jeśli kibice Valencii myśleli, że po nieudanym epizodzie Gary'ego Neville'a i beznadziejnym, biorąc pod uwagę aspiracje klubu jedenastym miejscu na koniec sezonu 15/16, będzie już tylko lepiej to początek nowej kampanii szybko sprowadził ich na ziemię. Podopieczni Pako Ayestarana przegrali do czwartej kolejki wszystkie spotkania, mimo tego, iż czterokrotnie trafili do siatki rywali. Nietoperze w niedzielne popołudnie zawitali na San Mames, które jest trapione również przez wielki kryzys, objawiający się tylko trzema oczkami po trzech seriach gier i totalną kompromitacją w pojedynku z włoskim Sassuolo na arenie Ligi Europejskiej.
Ledwo wszyscy sympatycy gospodarzy zdołali wygodnie zasiąść na trybunach pięknego obiektu w Kraju Basków, a z sektorów wyznaczonych dla kibiców gości dobiegły do nich triumfalne okrzyki, spowodowane korzystną sytuacją na tablicy świetlnej. W drugiej minucie meczu, katastrofalny błąd w ustawieniu Athleticu wykorzystał Nani, który dograł piłkę wzdłuż bramki Arrizabalagi, dopadł do niej niepilnowany Alvaro Medran i chwalony w biurach Estadio Mestalla 22-latek pewnym uderzeniem pod ladę otworzył wynik spotkania.
0:1 Medran (2')
Gospodarze dobrze zareagowali na stratę gola i ze zdwojoną intensywnością starali się o jak najszybsze odrobienie strat. Jedną z lepszych okazji w nieprzystojący La Lidze sposób zmarnował Susaeta, który jak widać nie oglądał hitu Premier League, między Liverpoolem a Chelsea na Anfield, gdzie niemal identyczną sytuację w bardzo ładny sposób wykończył Lovren. Wysiłki gospodarzy nie poszły jednak na marne, bo już w 23. minucie mecz rozpoczął się na nowo. Idealne dośrodkowanie z rzutu wolnego Benata w typowy dla siebie sposób wykorzystał Aritz Aduriz, który przełamał strzelecką niemoc, trwającą w trzech pierwszych ligowych kolejkach oraz jednym starciu z Sassuolo.
1:1 Aduriz (24')
Ten mecz naprawdę nie wyglądał jak starcie ostatniej drużyny z trzynastym zespołem ligi. Widać było w poczynaniach obydwu ekip presję rezultatu wynikającą z dotychczasowych słabych występów. Valencie z nożem na gardle, zwłaszcza w defensywie była często źle ustawiona, nerwowa, co przełożyło się na kolejną stratę gola. Niezawody, łamiący wszelkie stereotypy o starszych napastnikach Aduriz perfekcyjnym lobem pokonał Diego Alvesa, po czym mógł (przynajmniej na chwilę) odetchnąć Ernesto Valverde.
2:1 Aduriz (41')
W drugiej połowie coraz wyraźniej zaczęła się uwidaczniać przewaga Athleticu. Gospodarze prezentowali piłkę miłą dla oka, o wysokiej kulturze i gracji w każdym jej dotknięciu. Najbardziej widoczni w ofensywie Basków byli Raul Garcia oraz Aduriz, a od chociażby punktu oddalali się podopieczni Ayestarana - zupełnie stłamszeni, bez jakiejkolwiek wizji gry, ograniczali się do typowej obrony Częstochowy.
Wydawało się, że gospodarze mają kompletną kontrolę nad wszystkimi wydarzeniami na murawie, ale realizatorzy mogli wybrać już najładniejszą interwencję czwartej kolejki, której autorem golkiper młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii. Kepa Arrizabalaga w podobny sposób, jak niegdyś Iker Casillas w spotkaniu z Sevillą, nieprawdopodobnie zdołał utrzymać swoją drużynę przy korzystnym wyniku.
W końcówce partidazo na San Mames tempo wyraźnie spadło. Oglądaliśmy więcej przepychanek, utarczek słownych niż zwykłej gry, na czym zyskali gospodarze, którzy nie wykorzystali stuprocentowej okazji po kontrataku i zablokowanym uderzeniu Benata, co nie wpłynęło już na losy spotkania, bo ekipa Ernesto Valverde w pełni zasłużenie sięgnęła na własnym obiekcie po komplet punktów. Valencia przegrała czwarty mecz z rzędu, dlatego wciąż okupuje ostatnie miejsce w tabeli i pojawia się coraz więcej głosów o dymisji Pako Ayestarana, nad którym zbierają się czarne chmury...
Zobacz także:
Valverde pod presją! Bilbao rozbite we Włoszech!
Źródło: Własne
Tagi: Athletic Bilbao, la liga santander, valencia
Komentarze (3 opinie) Obserwuj Dodaj opinię